Potrzeba oklaskow
Kiedy zastanawiam sie dlaczego nie porzucam blogow na rzecz solidnego zasiadniecia nad zamknieta caloscia, jakie daje wrazenie pisania powiesci, to nieodmiennie wychodzi mi na to, ze poza pustka fabularna – jakze znaczaca, brakuje mi swiadkow. Prawie jak choru w greckiej tragedii. W blogach te role odgrywaja komentatorzy, a pisanej ksiazki nikomu nie daje sie przed ukonczeniem. Ten rodzaj zamkniecia i ta samotnosc na przeciw pisanego tekstu, peszy mnie i oniesmiela. Jakbym pewna nie byla, czy w dobrym pojde kierunku. Och i nikt nie poklepuje po ramieniu. Silnym trzeba byc i samowystarczalnym z ta kartka.
Kartka? Ekranem komputera. Mozna wytrzymac 😉
zapoznany
19 marca, 2009 at 5:57 pm
Ja wrzucam fragmenty na bloga i to jest rozwiązanie kompromisowe.
Yours
19 marca, 2009 at 6:48 pm
Yours to jak upuszczanie sobie krwi, nie daje książki, tylko szeregi fragmentów
admin
19 marca, 2009 at 7:47 pm
Być może, ale wampirzyce są tak słodko kuszące.
Yours
19 marca, 2009 at 7:52 pm
i macie z głowy KOMPOZYCJĘ
easter
19 marca, 2009 at 7:59 pm
Easter, ale jak to macie?
admin
19 marca, 2009 at 8:18 pm
No Wy, Państwo, ci, co piszą blogi, a chcialiby ksiażkę, tak? A Pani jak zwykle przeczulona na punkcie wszelkiego pluralis. To jest urocze. Pamięta Pani te eseje Z.S., z wakacji, o planowaniu? O to chodzi.
Anonim
19 marca, 2009 at 9:14 pm
Ale w planowaniu właśnie jest słabość, moja.
admin
19 marca, 2009 at 9:31 pm
i konsekwencji na tym swiecie brak
jak kindersztuby
bezpogody.blog.pl
22 marca, 2009 at 9:51 pm
Taka scena jest w „Cudownych chłopcach” jak trzej faceci ze świata literatury – pisarz wypalony, pisarz w przededniu debiutu i wydawca – siedzą podchmieleni w pubie i wymyslają na poczekaniu fabułę na temat gościa, który siedzi przy stoliku obok.
Ogladając to, zrozumiałam, dlaczego nigdy nie napiszę książki. Bo poza kompozycją i wszystkim, jeszcze potrzebna pomysłowość, widzenie syntetycznie, od początku do końca; klarowna świadomość, co chce się opowiedzieć.
A tu se moge „pogadać”. Wypowiedzieć sie, ale nie powiedzieć nic od początku do końca.
Takie kino drogi:) W sumie to nie wiem – śmiać się, czy płakać.
Okruszyna
22 marca, 2009 at 11:00 pm