pisany

zamiast książki

Publikowana

2 Komentarze

A Arundati wydała książkę – o tu:

„Terapia narodu za pomocą seksu grupowego” wydawnictwo Czarna Owca 2009

Moje gratulacje!

Written by pisany

20 sierpnia, 2009 at 8:58 pm

Napisane w aktualności

Skala uznania

leave a comment »

Zauważyłam, że obsługa blog.onet.pl uznała autorów blogów za interesujących na tyle, by zacząć z nimi przeprowadzać rozmowy vel wywiady, może to też być wakacyjne ćwiczenie stażystów, ale nie mniej cieszę się, że tak jest. Mam wrażenie, że dla autorów jest to miłe. Ze  względu na gatunek to zestaw tych samych pytań jak w kwestionariuszu, ale autorzy jakoś sobie z tym radzą. Ponieważ blogi to działalność amatorska, rodzaj pasji, te odpowiedzi pełne są emfazy i radości z pisania. Dostrzegam również, że autorzy obecni w sieci od kilku lat mają inne podejście, zdystansowane. Albo ja miałam okazję tylko z takimi rozmawiać. Czas działa na korzyść, wiele weryfikuje.
Nie ma zawodowców, w mojej wersji zdarzeń pisanie jest domeną amatorów, dlatego wierzę w blogowych, zwłaszcza tych okrzepłych.

Written by pisany

25 lipca, 2009 at 1:34 pm

Napisane w aktualności

Zaniedbanie

18 Komentarzy

Przyznaję się, że zaniedbałam podtrzymywanie aktualności i życia na tej stronie. Wynika to z zapracowania, niechęci do czytania, ale nigdy do pisania. Odkrywam bowiem dręczące mnie słabości i pytania naiwne w tej nieskomplikowanej kwestii – bo przecież siada się i pisze. No dobrze, a co zrobić z rodziną, czy innymi bliskimi nam ludźmi. W obawie przed podejrzeniami, iż opisywane historie lub typy ludzkie są skądeś pobrane, niedajBoże sportretowane jak skóra zdjęta? Jak wytłumaczyć takie ewentualności i pomówień uniknąć? Czy zostaje tylko literatura w gatunku science-fiction?

Dziękuję wszystkim obecnym za wyręczanie mnie w nawiązywaniu do tematów.

Written by pisany

20 czerwca, 2009 at 3:13 pm

Napisane w aktualności

Tomasz Płotnicki napisał dalszą część: Wyjdź 2

2 Komentarze

Wyjdź (2)

Ty chuju jebany, syknął Łukasz, gdy pięć minut przed piątą włączył się budzik w telefonie. Wytrzymam z nim jeszcze najwyżej miesiąc, pomyślałem. Natychmiast, gdy podniosłem się z materaca, Łukasz zajął całe łóżko. Przynajmniej nie będę miał ochoty wrócić spać, stwierdziłem, przerażając się jednocześnie, że obecność w łóżku ładnego chłopaka, mojego chłopaka, stała się tak dobrą wymówką.

Przed lustrem przeczesałem palcami włosy zlepione od wczoraj gumą, żelem czy innym paskudztwem. Ułożyły się nawet seksownie, zauważyłem, choć wolałbym, żeby kiedyś zauważył to mój piękny Łukasz. Pojeb, dobiegło do mnie z pokoju. Nastawiłem espresso i wyjąłem z szafki zmiętego precla. Śniadanie uzupełnił papieros wypalony na balkonie. Łukasz się uspokoił, może nawet zasnął. Siadłem do biurka, ale za nic nie miałem ochoty przygotowywać prezentacji. Przedwczoraj nie poszedłem z Kubą na koncert, bo prezentacja, wczoraj wyszedłem przed siódmą z pracy, bo prezentacja, dzisiaj siedzę od piątej przed komputerem, bo prezentacja. Tytuł doktora podniesie moją wartość na rynku, uśmiechnąłem się do siebie ironicznie, wchodząc na strony z ostrą pornografią.

Przed siódmą uznałem, że zwolnię się z dzisiejszego seminarium pod pretekstem choroby. Ta decyzja mnie zmotywowała. Nie wysłałbym samego maila, w ciągu półtorej godziny opracowałem dziesięć całkiem sensownych slajdów, które dołączyłem do wiadomości o chorobie. Właściwie to mógłbym nawet pójść i powiedzieć ten cholerny referat, pomyślałem, patrząc na dziesiątki analiz, które od tygodni czekały na moją lekturę. A może to lepiej, że jednak popracuję w domu nad strategią, uznałem, jednocześnie wysyłając mojemu współpracownikowi wiadomość, że dzisiaj w pracy będę jednak o pół do pierwszej, a nie o drugiej.

O dziesiątej włączyłem wczorajszą plejlistę, na której dominowała Edyta Geppert. Rozległo się „Zdradzonym i bezbronnym”. Hipokryta, usłyszałem kolejne miłe słowo od Łukasza, który leżał na plecach i bezmyślnie patrzył w sufit. Dlaczego jeszcze z tobą mieszkam, mruknął. Bo nie masz pieniędzy i dobrze dajesz dupy, odpowiedziałem. Łukasz, poza wieloma innymi wadami, miał jedną kardynalną: był zapamiętałym lewakiem. Na tym tle od wczoraj znów był na mnie śmiertelnie obrażony.

Wczorajszy dzień był wspaniały. Spałem siedem godzin, rano na koncie pojawił się zwrot podatku, do pracy poszedłem na jedenastą, świeciło słońce. W biurze wszyscy równie radośni, w końcu recesja naszego działu nie dotknie, mamy świetne wyniki, jest wiosna. O szesnastej spotkałem się na cotygodniowej naradzie z prezesem, do omówienia miałem jak zwykle za dużo punktów. Przedstawiłem świetne wyniki, potem na moją prośbę przeszliśmy do spraw personalnych. Tak, zatrudnimy dwie dodatkowe osoby, ale z pana obecnego zespołu musimy jedną zwolnić. Którą? Nie spodziewałem się tego pytania, ale bez chwili zastanowienia podałem nazwisko najsłabszego ogniwa. To było mocne – powiedział po spotkaniu asystent prezesa. Jej mąż sześć tygodni temu znów znalazł pracę, poradzą sobie. Bogu dzięki, westchnął asystent. Ani nie mogłem wytypować, samotnie wychowuje dziecko. Słusznie, zauważył. W domu na kolację zrobiłem szparagi z naleśnikami, wypiliśmy do nich alzackie wino. Łukaszowi udzielił się mój dobry humor, ale szybko nabrał podejrzeń. Zażądał szczegółowych wyjaśnień, w toku których nie mogłem ukryć podania na tacy koleżanki do zwolnienia. Świnia, usłyszałem na dobranoc. Dzisiaj dzień rozpoczął się od jeszcze czulszych słówek.

Written by pisany

8 Maj, 2009 at 7:29 pm

Napisane w gościnnie

Kwestia szybkości

4 Komentarze

Po nabyciu notesu odkrywam, że nie ma wielkiej radości w zapisywaniu rzeczy, których nikt poza mną nie czyta. A więc w sieci istnieje przewaga natychmiastowego czytelnika. Chyba, że nie chce się go mieć, chyba, że czeka się na pewną dojrzałość tekstu, na poprawki, które nadejdą. Nie umiem czekać. Wychowana na netowej akcji-reakcji zaraz chcę poddać się ocenie, najchętniej akceptacji. Pisanie takie odbieram mimo wszystko jako ślizganie się po powierzchni. Nie czekam, by zobaczyć swoje błędy i słabości, wolę by wytknęli mi je inni – natychmiast.

Written by pisany

1 Maj, 2009 at 7:33 pm

Napisane w aktualności

Wyjście z sieci

15 Komentarzy

Wydaje mi się z dzisiejszego punktu widzenia i bez fabuły (nadal), że należałoby odejść od sieci, by stworzyć coś co ma początek i koniec. Po dorosłemu rozstać się z ulubionymi zabawkami, usiąść i napisać. Nie wstawać w międzyczasie. Nie wiem jak to się ma do gotowych przemyśleń, obmyślania tej historii przed spisaniem, ale porusza moją wyobraźnię fakt, że przez czas jakiś pisałabym coś, co jednak będzie miało koniec. W pisaniu blogów, po prostu pewnego dnia przestaje się kontynuować dodawanie kolejnej daty. Nie ma pointy. No nie chce się autorowi. To nie wymaga żadnego wysiłku, ani wyobraźni. Bez domknięcia zatrzymuje się wątki. Tak widzę różnicę.

Written by pisany

12 kwietnia, 2009 at 3:45 pm

Napisane w aktualności

Tomasz Płotnicki

with one comment

Wyjdź

Spienione piwo wylewa się na lewą rękę, prawą chowam scyzoryk do torby. Sobota dwudziesta trzydzieści, idealny moment na powrót do domu (niemal równie idealny, jak poniedziałek ósma trzydzieści na wyjście do biura, wtedy spotykam bezczelnie ładnego chłopca, który z pewnością przed chwilą miał dobry orgazm). Uliczne piwo należy mieszać z dance punkiem, „Honest Mistake” uderza do głowy wraz z alkoholem; gdy skręcam w boczną ulicę świat należy już do mnie. Początek kwietnia wywołuje niebezpiecznie pyszne myśli, najwięcej wyrzutów sumienia czuję drugiego kwietnia, gdy osiągam sukces w negocjacjach z uciążliwym klientem. Jak tu zapomnieć o dwudziestej pierwszej trzydzieści jeden? Czy również dzisiaj odruchowo powiem wieczny odpoczynek, czy może uda mi się akurat w tym momencie zająć czymś innym, choćby patrzeniem na niewidoczne szczyty gór? Które przecież tak kochał.

W kwietniu zaczynam myśleć z rozmachem. To najlepszy miesiąc na formułowanie strategii, prezes powinien wypłacać mi wiosenną premię. Dzisiejsza sobota w pustym biurze, uczciwe dwanaście godzin z półgodzinną przerwą na lancz, zaowocowała dwudziestoma mailami wagi ciężkiej oraz nową mind mapą na północnej ścianie. W tle poznałem nowe wykonania Chopina, dzięki którym mogę stwierdzić, że Fou Ts’ong jest nie do pobicia. Osiągnąłem jeszcze jeden sukces: dzięki wnikliwej analizie trawnika pod skarłowaciałą gruszą nareszcie skojarzyłem wielokrotnie widziane na Wikipedii zdjęcie przylaszczki z jej oryginałem w przyrodzie.

W domu po raz trzeci tego dnia, po raz siódmy tego tygodnia, po raz dwudziesty od ostatniej rozmowy dzwonię do Agaty. Nie odbiera, ale jeszcze nie czas użyć numeru zastrzeżonego. Mechanizm odtrącenia z powodu znalezienia jest dla mnie niewytłumaczalny. Po raz drugi w życiu się zakochała, więc po raz drugi w naszej trzynastoletniej przyjaźni weszła w fazę nieodbierania telefonów. Błądzi. Agato, dowolna kobieto z kieszonkowego atlasu, jeżeli chcesz się dowiedzieć, jaki jest twój idealny mężczyzna, spójrz na mnie: nie mam jeszcze trzydziestu lat, szybko zrzucam tłuszcz, w wakacje jeżdżę na seminaria dla intelektualistów, w soboty odwiedzam alternatywne kluby na Pradze, na co dzień pracuję za granicą, robię doskonałe kisze z boczkiem, trzydniowy zarost wygląda na mnie ładnie, nie potrafię kochać.

Autor: Tomasz Płotnicki

Written by pisany

5 kwietnia, 2009 at 10:09 am

Napisane w gościnnie

B-to-wystarczy

11 Komentarzy

W pisaniu szukam codzienności. Codzienność mnie wzrusza, a podana w sosie bez patosu jest jak chleb. Nie nudzi się. B-to-wystarczy jest odpowiedzią na moje zapotrzebowanie. Dojrzalej, bez umizgów. Ostatnio zwracam uwagę na umizgi i kokieterię, a tu czysto, schludnie i o ważnych sprawach. Życie to ważna sprawa. I wcale nie nuży, a mogłoby, dla mnie to rodzaj klasy, żeby o życiu codziennym bez fajerwerków i ekstrawagancji tak napisać. I nie wiem czemu to nie jałowe jest, a przecież mogłoby. Prosty styl sam się obronił.

Fragmenty wybrane:

konćzy się ten tydzień i całe szczęście…jakoże od poniedziałku tworzy on ( tydzień ) pasmo nieszczęśc. w poniedziałek, autobus chciał mnie zabic, chyba instynkt samozachowawczy mnie uratował, wieczorem dostałam wieści, jakich nigdy nie chciałabym usłyszec, we wtorek zaczęły się kłopoty ze zdrowiem Baśki, w środę, klient awanturę zrobił, wczwartek, okazało się, ze doszło do niedopatrzenia i zaniechania i w czwartek, porada prawna stała się przyczynkiem do kolejnego prawie zginięcia pod kołami, w czwartek, spadł laptop uroczego a dzis mój szwankuje. wprawdzie dwie sprawy rozwiązały się pozytywnie i wieczorem jedziemy sobie do Pęchratki ti jestem juz tym pechem zmęczona a do kompletu, boli mnie głowa. mam nadzieję, ze to wszystko skończy się dobrze a nie zawałem lub innym wylewem. Uroczy trwa…malowanie trwa, Basia oswaja się z przedszkolem. a wszystko było takie piękne…
b-to-wystarczy 2008-09-05 14:58:08

siedzenie w domu przysposabia ból głowy. można się upierac, ze to kaszel przysposabia ból a nei siedzenie w domu a ja tak myslę, ze wszystko na raz. głownie siedzenie w domu. w pracy, nie ma czasu myslec o bólu gardła, głowy, kaszlu i takich tam…jesli ogólnego rozbicia nie ma. Leki antyhistaminowe powodują, ze spię na siedząco, jednakże ze spania nici, bo kaszlę całą noc jak przepełniony oddział gruźliczy. cholera. do tego wciąz mi się kołacze decyzja niepodjeta pod pulsującą czaszką. przyjąć nie przyjąć? a dlaczego nei przyjąć? a moze jednak przyjąc? co z tego, ze niepełnosprawny? to prawda, ze wszyscy lubią spotykac się z ładnymi ludzmi ale moze jednak nei wszyscy ustalają to jako priorytet? a moze  zaangażowanie w prace będzie większe niz normalnie?  i juz wiem, ze ponieważ rozważam to tak usilnie to juz wiem, ze w poniedziałek powiem, „proszę przyjść w srodę do pracy”. obym  nie żałowała…i jakos nie mogę  znaleźć żadnej kobietki do pracy. przychodzą albo zbyt młode albo zbyt wykształcone z oczekiwaniami. oczekiwania wynikają oczywiscie z cv, bo w trakcie rozmowy, panie zdecydowane są, to jednak…pań , których szczytem marzeń jest bycie office manager’em  to ja nie chcę…asystentki prezesów…eeee, to nie miejsce dla asystentek. i jakos tak…do tego, polecony klient zmienia zdanie i juz nie chce kupowac, tylko wynajmowac i pomysł ma, zeby pomieszkać w różnych miejscach na próbę, bo jeśli kupować będzie to chce wiedziec jak mu się mieszka w tym miejscua moze jednak wyjedzie znó zagranicę to mieszkanie mu nie potrzebne…i trzyma się mnie jak rzep psiego ogona! on poczeka, ja wyzdrowieję i znó poszukamy i juz mam go dość ! marudny ! zepsuty!
wiosna za oknem szara…to moze i dobrze? nie żal mi tak bardzo tego, ze siedzę w domu…a Baś ze mną. dotrzymamy tak do wtorku aby we wtorek bezpiecznie wziąc narkozę…strasznie się boję o Baś. podobno nie powinnam a jednak…i stanęło jak widać na pierwotnej propozyci dentysty – leczenia w narkozie. wyczerpane wszystkie możliwości i narkoza jest konieczna, dobrze, ze nas na to stac…jak wiele spraw zależy od pieniędzy! jak z bardzo wielu rzeczy trzeba by zrezygnowac zarabiając 1500zł, jak wiele spraw oczywistych, stałoby się niedostępnymi. chyba muszę porozmawiać z Japanem o ulotkach reklamowych. chodzi mi po  głowie pewien pomysł…całkiem niezwiązany z nieruchomościami. tylko ubrac w słowa, moze poszukac metod, znów mnie korci dawno podjety zamysł. może? a może?  a weekend, powinnam piec pasztet…i żurawinę smażyć. Basia kończy  w tym miesiącu cztery lata! prezentem od nas, juz się cieszy. jakos nie umiemy zachowac w tajemnicy…i jakaś mało decyzyjna się stałam bo nei wiem, zrobic dziecięce urodziny czy  zostawic rodzinne, tak jak to pierwotnie zaplanowane było? Basia jakoś nieszczególnie zżyta z dziećmi w przedszkolu a ze znajomych to dwojka raptem…rodziców byłoby więcej niż dzieci. nie wiem, pomyślę, wesprę się Uroczym w decyzji. moje dziecko ma juz cztery lata!  czas mknie jak rakieta…a związek, przeszedl w kolejny etap, wcale nie gorszy. chyba się położę, całonocny kaszel wykończył mnie, jestem niewyspana i zmęczona. i potrzebuję fryzjera!
b-to-wystarczy 2009-03-06 12:36:14

moja trzecia córka znów chora i znów z wysoką temperaturą. strach przed sepsą powraca. latem, zaszczepimy a zimą jeszcze czeka nas, podobno wręcz epidemia grypy. podobno idzie z wyspy.cechą matki jest strach o dziecko. więc mam tę cechę. moja druga córka, ma torbiel, kamienie i powiekszoną trzustkę. moja wina. żle wychowałam, żle odżywiałam, byłam pobłażliwa. moja córka pierwsza, znów chce zacząć przygodę szarego mundurka. a i dobrze. a ja łapię się na bezmyślnosci..dzis, w blue city nie miałam na mysli nic. czyzbym osiągnęła stan jakiego pragnęłam? a tym samym dostałam cos nieprzemyslanego? uważaj o co prosisz bo dostaniesz to i nie będziesz wiedziała co z tym zrobic…pilnowałam się, zeby nie przedobrzyc i ot. bezmyślnosc. całkowita. a człowiek powinien myslec, rozważać, analizowac. budowac siebie wciąz. rozwijac. i jak tu z bezmyślnoscią osiągac cel? sprowadziłam siebie do poziomu ameby. wykonuję, nie myślę.nie rozważam.to tez nieprawda. zamieniłam się na trochę w jedyną płaszczyznę mojego życia i tak bardzo się po niej rozmazałam, ze stałam się bezwolna. reszta jest barwnym filmem. mam ochotę na tanią mielonkę, pachnącą, na kawałku żytniego pieczywa. Baśka gra…ni na cymbałkach ale to zadna róznica, „słuch” się krzywi i marszczy i drgawek dostaje. nieprecyzyjne narzędzia grające zamieszane sa w ksiązkach. nie kupujcie dzieciom takich! w prezentach! dajcie rodzicom szansę…a MEN wymyślił nowe wymagania dla przedszkolakó. archutekturą mają się interesowac, muzyki słuchac z uwagą, zwłascza tej poważnej i malarsto mieć opanowane i „MEN chce, żeby pięciolatek opanował kilkadziesiąt umiejętności. Poza standardowymi, jak np. mycie zębów czy rozróżnianie strony lewej i prawej ma mówić płynnie, niezbyt głośno albo w skupieniu słuchać muzyki, w tym muzyki poważnej. Powinien też interesować się malarstwem, rzeźbą i architekturą. no musiałam, jeszcze raz to przeczytac. rodzic ze mnie niedokładny bo nei sprawdziłam we wrześniu, jakich to rzeczy po moim dziecku spodziewa się MEN, nie powiem, jakich ja spodziewam się po MEN! nie sprawdziłam, bo po przedszkolu spodziewam się, ze zadba o moje dziecko wtedy, kiedy ja nie mogę, bo musze robic inne rzeczy! a  tu o tak się jawi edukacja…szesciolatek do szkoły a przedszkolak na architekturze ma się znac! szkoda, ze leczyc nie musi. niech sobie men postawi sobie wymagania odpieprzająć się od mojego dziecka! ono i tak inteligentne nad wiek. chcę, zeby się bawiło, uprawialo wszelkie zabawy dzieciństwa, zeby się cieszyło, zeby  ambicja mpjego dziecka była ambicja a nie wymogiem! niech się dorosła baba wypcha sianem i zostawi dzieciom ich dziecinne sprawy do zalatwienia. wiara w Świetego mikołaja niech zostanie wiarą w niego. uczmy dzieci imion reniferów i pokazujmy  mrówki kroczące drogą i budujmy zamki z piasku…dzieciństwo to bardzo ważny etap w życiu człowieka. niech będzie szzczęsliwe i mądre, nie przemądrzałe. „Siedlisko” obejrzałam całe, w dwa dni. z uśmiechem. ostatni odcinek, którego nigdy nei widziałam przesłodzony. reszta…znów bym zobaczyła…
b-to-wystarczy 2009-01-17 23:14:48

autor: b-to-wystarczy.blog.pl

Written by pisany

25 marca, 2009 at 9:48 am

Napisane w z sieci

Ja Cię trzymam, Ty mnie trzymasz

3 Komentarze

W tym niewielkim aspekcie pisania, jakim jest tworzenie postaci głównego bohatera bloga, dochodzę do nieprzyjemnego momentu, w którym zdaję sobie sprawę, że od wykreowanego tak już nie ucieknę. Mam bohaterkę, ona ma zwyczaje i upodobania i złamanie tej konwencji zniszczyłoby całą robotę, jaką włożyłam w to od początku. Jakieś długie zdania układam. Chciałam powiedzieć, że konwencja konwencją, a za mordę trzyma mnie postać. Nie przydam jej znienacka jakiś odmiennych cech, czegoś wywrotowego, bo to byłaby niekonsekwencja, grono czytelników nie oczekuje tak daleko idących zmian. Więc dusząc się i tłocząc w ustalonych cechach osobowościowych, rozglądam się za inną historią do opowiedzenia. Kiedy zakładam nowy blog, to jak nowy zeszyt przed czasem netu, w którym można wszystko inaczej. Po pół roku pisania odkrywam, że jestem w tym samym miejscu, ale z innym nieco bohaterem. I znów myślę o porzuceniu go,  jako powiewie świeżości. A jeszcze bardziej potem odkrywam, że oni wszyscy do siebie podobni.

Written by pisany

24 marca, 2009 at 4:10 pm

Napisane w aktualności

Potrzeba oklaskow

10 Komentarzy

Kiedy zastanawiam sie dlaczego nie porzucam blogow na rzecz solidnego zasiadniecia nad zamknieta caloscia, jakie daje wrazenie pisania powiesci, to nieodmiennie wychodzi mi na to, ze poza pustka fabularna – jakze znaczaca, brakuje mi swiadkow. Prawie jak choru w greckiej tragedii. W blogach te role odgrywaja komentatorzy, a pisanej ksiazki nikomu nie daje sie przed ukonczeniem. Ten rodzaj zamkniecia i ta samotnosc na przeciw pisanego tekstu, peszy mnie i oniesmiela. Jakbym pewna nie byla, czy w dobrym pojde kierunku. Och i nikt nie poklepuje po ramieniu. Silnym trzeba byc i samowystarczalnym z ta kartka.

Written by pisany

18 marca, 2009 at 10:17 am

Napisane w aktualności